Witajcie kochani!

Dziś się będzie działo, bo jak widzicie sam tytuł nie zapowiada się miło.

W krótkiej formie chcę Wam powiedzieć, kiedy moja pasja mnie wnerwia. Że to niby taki relaks, miło spędzany czas itp. To wszystko to prawda.

Uwielbiam kupować koraliki i sznurki i milion drobiazgów potrzebnych do sutaszu.

Uwielbiam wymyślać, co uszyję.

Uwielbiam szyć.

Uwielbiam oglądać prace innych.

Uwielbiam rozmawiać o sutaszu.

Uwielbiam o nim myśleć.  (Swoją drogą jak czyta to ktoś, kto nie ma żadnej pasji, to chyba się w głowę puka…)

Czyli wstępik o plusach był, a teraz wyrzucę temu sutaszowi wszystko, co mi leży na wątrobie.

Denerwuje mnie to, że non stop plącze mi się nitka.  Muszę z nią walczyć.

Denerwuje mnie to, że czasami zabraknie mi nitki na wszycie 2 koralików.

Denerwuje mnie to, że jak podklejam pracę z tyłu , to klej wychodzi między koralikami. Dlatego większość prac podszywam.

Denerwuje mnie to, że czasami zabraknie mi sznurka.

Denerwuje mnie to, że zawsze czegoś zapomnę zamówić lub zamówię nie to co chciałam (przez pomyłkę)

Denerwuje mnie to, że nieraz jak robię drugi kolczyk mam problem z jego lustrzanym odbiciem , no i oczywiście z idealnym rozmiarem identycznym z pierwszym.

Denerwuje mnie to, że czasami nie udaje mi się zrobić dobrego zdjęcia, takiego, które idealnie oddaje kolor.

Denerwuje mnie to, że podczas sesji na dworze słońce i wiatr grają ze mną w chowanego i nieźle mieszają w moim warsztacie.

Denerwuje mnie to, że czasem mi zdjęcia nie udaje się wrzucić na stronę.

Denerwuje mnie to, że już kilka razy KTOŚ skasował moje zdjęcia zanim wrzuciłam je na stronę.

Denerwuje mnie to, że mam zepsute gniazdo w komputerze i że muszę zdjęcia przerzucać poprzez laptop i pendrive.

No i teraz najważniejsze:

Najbardziej denerwuje mnie to, że nie mogę szyć. Jeżeli to jest z braku czasu to jeszcze jakoś mogę to przeżyć, ale jeśli to przyczyny zdrowotne, to już gorzej.

Jeżeli nie mogę szyć, to czuję się źle!

Lista z „Denerwuje mnie” jest znacznie dłuższa od tej z „Uwielbiam”, ale ciężar gatunkowy uwielbienia jest większy.

Tyle moich wynurzeń. Od dawna siedział we mnie ten wpis i nareszcie go napisałam! Co za radość!

Dla osłody w tym wpisie wrzucam fotkę ostatniego mojego warsztatu fotograficznego z października. Ależ było wtedy ciepło! Widzicie tam rzeczy, których jeszcze nie ma na blogu i stronie, ale niebawem pokażę je z bliska.

30,473 total views, 3 views today